Było przedpołudnie, dopiero się obudziłam, na dworze szalała
burza śnieżna. Cieszyłam się, że znalazłyśmy przestronną i suchą jaskinię.
Przewróciłam się na drugi bok (...) i nagle zauważyłam, że moje siostry
zniknęły (!). Zerwałam się na łapy i wybiegłam z jaskini. Na zewnątrz panował
wielki chłód. Drzewa i podłoże były ośnieżone. Nigdzie nie widziałam Beth i Av.
W ogóle mało widziałam. Pobiegłam przed siebie. Wołałam je, krzyczałam
najgłośniej jak potrafiłam. Aż wreszcie gdy dotarłam na skraj lasu, zobaczyłam
ślady łap na nie ośnieżonym kawałku ziemi. Ślady były zwrócone na północ.
Przeraziłam się, gdyż właśnie tam leżała jedna z granic naszego terytorium.
Biegłam ile sił w łapach i w pewnym momencie coś usłyszałam. Zatrzymałam się i
zaczęłam nasłuchiwać... tak, to były głosy moich sióstr. Ruszyłam w ich
kierunku. Nagle przede mnie zza krzaków wyszedł ogromny, brązowy niedźwiedź.
Zmęczona po szybkim biegu nie miałam sił na walkę, więc przebiegłam pod jego
łapami, wymijając go. Wiedziałam, że nie zostawi mnie w spokoju. I tak też się
stało. Na szczęście w tej właśnie chwili zobaczyłam moje siostry, całe w
śniegu. Podbiegłam do nich i krzyknęłam, aby uciekały. Chociaż niczego nie
rozumiały i tak ruszyły pędem przed siebie. Były młode więc nie mogły biec z
taką prędkością i takich odległości jak ja. Dobrze o tym wiedziałam. Wodziłam
wzrokiem po terenach które mijałyśmy, starając się znaleźć jakieś schronienie.
Na nasze szczęście nie trwało to długo i po kilku minutach znalazłam to czego szukałam.
Wśliznęłyśmy się wąskim przejściem, do małej, ciemnej jaskini. Niedźwiedź nie
zauważając tego pobiegł dalej, myśląc, że nas złapie. Siedziałyśmy tam prawie
pół godziny, żadna z nas nie odezwała się ani słowem. Nie ruszałam w drogę
powrotną ponieważ chciałam zyskać pewność że wróg nie będzie nas już ścigał, no
i oczywiście musiałyśmy odpocząć.
<CDN.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz