sobota, 3 listopada 2012

Od Lyry- Złodziej Podczas Polowania

Wilcze łapy ledwo dotykały powierzchni ziemi. Była niewidzialna: cień nocy skutecznie ją ukrywał, a wysoka trawa bez wątpienia pomagała jej w tym. I jeszcze ta krążąca wokół niej magia… Nikt, zupełnie nikt nie byłby w stanie jej dostrzec, nawet, gdyby wiedział, że Lyra przemierza te łąki.
Nie miała pojęcia gdzie jest, ani do czego chce dość. Jej łapy mówiły: idź, więc szła. Mówiły: biegnij, więc biegła. Wędrówka jest doświadczeniem, a nowe doświadczenia to nowa wiedza i nowe umiejętności, dlatego nigdy się jej nie bała i podejmowała się jej, jeśli tylko była w stanie.
Powiew wiatru… powiew wiatru i nowy zapach. Przystanęła, naprężyła się i zaczęła węszyć. Sarny. Są tutaj, niedaleko. Od razu, mimowolnie, poczuła skurcz w brzuchu. Mmm… one pewnie śpią, a o tak łatwą zdobycz ciężko! Wiedziona instynktem zaczęła skradać się ku ofiarom, idąc pod wiatr. Nie były w stanie jej ani zobaczy, ani wyczuć, ani usłyszeć.
Po chwili je dostrzegła. Na łące, tuż pod lasem odpoczywało stado składające się z sześciu dorosłych saren, jednego potężnego kozła oraz trzech podrośniętych młodych. Gdyby wilki mogły się uśmiechać, na pysku Lyry bez wątpienia pojawiłby się triumfalny uśmiech. Młody kozioł był najbliżej, oddalony od reszty stada. Podeszła tak blisko, na ile pozwalała jej trawa oraz bystre oczy czuwającego nad wszystkim przywódcy stadka.  Jednym susem doskoczyła do swojej ofiary i nim kozioł oraz reszta stada zdążyła zareagować, leżał już martwy na ziemi. Lyra poczuła smak krwi, jednak nim zabrała się za pożywianie, musiała załatwić jeszcze jedną sprawę.
Przywódcza stada zbliżał się ku niej próbując odstraszyć samotną waderę.
Lyra napięła wszystkie mięśnie. Jej uszy wysunięte były do przodu, włos na jej grzbiecie zjeżył się, ogon poruszał się rytmicznie to w prawo, to w lewo. Błysnęła biel wilczych zębów, a nocną ciszę przeszyło warczenie.
Nie, ona tak łatwo swojej ofiary nie odda.
Jeleń również nie chciał puścić zabójczyni żywej, jednak Lyra podskoczyła do jego nogi i wbiła mu ostre zęby w kość. Wystraszone atakiem zwierzę cofnęło się. Lyra zwolniła uścisk. Stado uciekło, a ona została sama ze swoją zwierzynom oraz z bólem w prawej, przedniej nodze, którą niefortunnie postawiła.
Zaraz, zaraz… czy jest tu całkiem sama? Odwróciła się w stronę swojej ofiary. Mały, brązowy szczeniak próbował zjeść jej łup! Zirytowana Lyra doskoczyła do niej, ignorując ból w łapie. Zwierzak odskoczył, wystraszony i skulił się w trawie, patrząc na starą waderę przerażonym wzrokiem.
- Kto pozwolił ci dotykać nie twojej zdobyczy?!
Szczeniak nie odpowiedział.
- Gdzie twoja rodzina? – warknęła, rozglądając się za matką szczeniaka.
- Ww… jaskini. – odparł maluch wysokim głosem. Dopiero teraz Lyra zorientowała się, że to malutka wadera.
Lyre nie obchodziło gdzie ta jaskinia jest, bynajmniej nie w tej chwili. Zabrała się do rozgryzania skóry kozła, przy okazji bacznie obserwując skulone szczenię.
Gdy skończyła się posilać, mimo senności oraz rosnącego bólu postanowiła dokończyć sprawę z małym złodziejem.
- Zaprowadź mnie do twoich. – rozkazała.
Mała wstała, trzęsąc się. Nie szli długo. Jeszcze przed świtem doszły do zbioru kilku jaskiń. Szczeniak wszedł do jednej z nich, Lyra kroczyła tuż za nią.
W jaskini dostrzegła dwie inne, młode wadery, jednak już wyraźnie starsze od dziecka, które przyprowadziło do tego miejsca Fioletową.
- Wasze szczenię próbowało ukraść mi śniadanie – powiedziała opanowanym, lecz nieprzyjemnym tonem.
***
Później wadery długo ze sobą rozmawiały. Ciężko przytoczyć całą rozmowę, jednak na jej końcu Lyra wiedziała już jak sprawy się mają w nowym stadzie założonym przez Reyven Blou, znała imiona wszystkich wilków (w końcu aż tak wiele ich nie było) i postanowiła zostać w nim przynajmniej na kilka dni, póki jej noga nie odzyska w pełni sprawności. A później… później postanowi, co zrobi. Może zostanie tu na dłużej? Albo, co bardziej prawdopodobne, wyruszy w dalszą wędrówkę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz