Moja
stara wataha nie była za ciekawa...ani za wesoła...tam tylko liczyla
się krew i walki...To nie dla mnie...Ale lepiej opowiem całą historię
czemu sie tak nienawidzę tej watahy...
Słońce świeciło mocno i wszystkie wilki z mojej watahy wylegiwały się jak zdechłe bydło.Miałam wtedy 2 lata i 9 miesięcy.Jeszcze troszkę i moje urodziny.Zawsze miałam dobre kontakty z Naturą.Poszłam więc się przejść.Gdy szłam natknęłam się na jedną wilczycę która jak wynikało z naszej godzinnej rozmowy była z jakiejś watahy.Nazywała się Reyven Blou. Była bardzo fajna i bardzo mi się spodobała z charakteru.Miła i sympatyczna.Zaczął padac deszcz.Ja i Reyv schowałyśmy się w jaskini.Przegadałyśmy całe godziny wtedy kiedy padał deszcz.Gdy zjawiła się piękna wyrazista tęcza i słońce wyjrzało zza chmur wyszłyśmy z jaskini.Porozmawiałam z nią o tym żebym wstąpiła do watahy.Zgodziłam się.Ale to nie było łatwe do załatwienia z moją watahą.Gdy tam się zjawiłam razem z moją nową wilczą koleżanką wilki razem z Alfą zaczęły na nia patrzeć jak na jedzenie lub na kozła ofiarnego.Wszystkie wilki rzuciły się na Reyv i ja zareagowałam.Rzuciłam się na Alfę i zagryzłam go a potem kolejne dwa wilki.Reyv mi pomogła im dokopać.W końcu wszystkie leżały zabite.Należało im sie to od tego momętu jak zabiły moich rodziców i moją siostrę.Poszłyśmy się umyć w wodospadzie i potem poszłyśmy do watahy. |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz